Dlatego też od 10 października do grudnia wyciąg przechodzi przegląd techniczny, by służyć w kolejnym sezonie zimowym. Wyciąg krzesełkowy Sczyrbskie Jezioro – Solisko . Dolna stacja wyciągu znajduje się w rejonie ośrodka sportów zimowych znajdującego się u wylotu Doliny Młynickiej, a górna stacja nieopodal schroniska Chata
Wyruszamy z Palenicy Białczańskiej czerwonym szlakiem, a od Wodogrzmotów Mickiewicza poruszamy się już szlakiem zielonym. W Rzeżuchach zmieniamy szlak na czarny, skąd docieramy do doliny i schroniska w Dolinie 5 Stawów. Czas przejścia wynosi 2 godziny 45 minut w jedną stronę.
Tatry Polskie, 6 dni od schroniska do schroniska. Dzień 3: Schronisko na Hali Ornak, Dolina Tomanowa, Czerwone Wierchy, Kasprowy Wierch, Dolina Gąsienicowa,
Po słowackiej stronie możemy doliczyć się od 10 do 15 schronisk w zależności od metody jaką przyjmiemy. Większość położona jest w rejonie Tatr Wysokich, jedno w Tatrach Bielskich (pod Szarotką) i dwa w Tatrach Zachodnich (Chata Czerwieniec i Ziarska Chata).
. Któż z nas nie zamieniłby teraz miejsca w wygodnym, domowym fotelu na kawałek drewnianej ławki w jadalni jednego z górskich schronisk? Niestety, na razie wszelkie wycieczkowe plany musimy odłożyć na później. Nikt nie broni nam jednak uruchomić wspomnień. Możemy też nieco bardziej cofnąć się w czasie, by poznać historię obiektów, za którymi tak bardzo dziś tęsknimy. Chociaż nie oferują one luksusów, to na prawdziwych turystów działają niczym magnes. Schroniska górskie to miejsca wyjątkowe, bo nie tylko się tam posilimy i przenocujemy po męczącej wędrówce, ale również przekonamy się co oznacza zwrot “górska atmosfera”. Nie jest tajemnicą, iż do miejsc cieszących się szczególnie dużą popularnością, należą schroniska w Tatrach Polskich. Chętnie je odwiedzamy, więc wiemy, jak funkcjonują współcześnie, ale czy znamy ich historię? Gdzie nocowali pierwsi turyści? Majestatyczne Tatry zaczęły przyciągać turystów już w XIX wieku. Pierwsi górscy wędrowcy zwykle oprowadzani byli przez przewodników wywodzących się z lokalnej społeczności. Ci, w razie przedłużania się wycieczki, swoim klientom w najlepszym wypadku mogli zaproponować nocleg w jednym ze skromnych, pasterskich szałasów. Kronikarze wspominają co prawda o górniczej karczmie, która na przełomie XVIII i XIX wieku działała w Dolinie Kościeliskiej i do której zaczęli zaglądać pierwsi turyści. Nie zmienia to faktu, iż w tamtych czasach “infrastruktura hotelowa”, była bardzo uboga. Gdy zapada zmrok, górscy wędrowcy potrzebują noclegu. (fot. 8academy) “Boom budowlany” w Polskich Tatrach tak na dobrą sprawę zaczął się w drugiej połowie XIX stulecia. Najpierw sprawy w swoje ręce wzięli górale, a potem rozwijające się towarzystwa turystyczne. W tym czasie z myślą o wędrowcach budowano różnego rodzaju altany, schrony i wiaty, a nawet zaczęły się pojawiać prawdziwe schroniska. Chociaż dawne gmachy w zdecydowanej większości nie zachowały się do naszych czasów, pojawił się ważny trend, którego efektem jest dzisiejsza sieć schronisk w Polskich Tatrach. Oto łyk historii przyprawiony garścią ciekawostek. Schroniska w Tatrach Polskich: obiekty nad Morskim Okiem Najstarszą budowlą szczyci się Schronisko PTTK Morskie Oko. Jednak nie chodzi o znany wszystkim gmach, dumnie wznoszący się nad taflą stawu, ale pozostającą w jego cieniu, skromniejszą Wozownię z 1890 roku (która nazywana jest dziś Starym Schroniskiem). Weszła ona w skład kompleksu wybudowanego przez Towarzystwo Tatrzańskie już w roku 1874. Było to pierwsze w Polskich Tatrach schronisko z prawdziwego zdarzenia, czyli takie, nad którym czuwał gospodarz. Historia pisana pożarami To dosyć istotny szczegół, zważywszy na historię znajdującego się wcześniej w tym samym miejscu, turystycznego schronu. Budynek wzniesiony przez Emanuela Homolacsa jeszcze w pierwszej połowie XIX wieku, nie miał stałego nadzorcy. Pierwsi turyści chyba niezbyt należycie dbali o swoje miejsce noclegu, skoro schron zaczął popadać w ruinę, a w roku 1865 całkowicie spłonął. Chociaż gospodarz nowego obiektu z pewnością lepiej dbał o porządek, jego obecność nie zapobiegła kolejnemu pożarowi. Schronisko spłonęło w roku 1898 roku. Uratowała się jednak wspomniana Wozownia, która szybko została przebudowana, by mogli w niej nocować turyści. Do trzech razy sztuka! Nowy obiekt Towarzystwa Tatrzańskiego otwarty został w roku 1908 i przetrwał do czasów współczesnych. Należy jednak dodać, iż obecny kształt Schroniska PTTK Morskie Oko to też efekt prac remontowych, które ciągnęły się od roku 1984 do roku 1992. Nie każdy dziś wie, że przez pewien czas opisywany tu obiekt miał bliską konkurencję w postaci prywatnego schroniska rodziny Burych. Istniało ono do roku 1930. Malowniczo położone Schronisko PTTK Morskie Oko. (fot. Pixabay) [Turystom, którzy myślą, by w przyszłości ze Schroniska Morskie Oko wyruszyć na szczyt Rysów, polecamy poradniki dotyczące wejścia na najwyższy polski wierzchołek latem oraz zimą.] Schroniska w Tatrach Polskich: obiekty w Dolinie Roztoki Schronisko PTTK w Dolinie Roztoki położone jest dziś nieco na uboczu, co sprawia, że uchodzi za spokojniejszą alternatywą dla popularnego “MOKA”. Jest miejscem, wyjątkowym, także dzięki temu, że turystyka masowa, nie wyrugowała stąd jeszcze prawdziwie górskiej atmosfery. Chociaż dodać trzeba, że peryferyjne położenie tego obiektu, nie wynika z planu dawnych założycieli. Schronisko powstawało tuż przy, zyskującym popularność, trakcie do Morskiego Oka. Wszystko zmieniło się wraz z otwarciem nowej drogi, która przebiega dziś 800 metrów od kameralnego obiektu. Schronisko zbudowane od nowa Historia Schroniska w Dolinie Roztoki jest niewiele krótsza od tej, jaką szczyci się najstarszy tego typu obiekt w Polskich Tatrach. Już w 1876 roku Towarzystwo Tatrzańskie postawiło tu pierwszy, skromny budyneczek, który nadawał się do użytku głównie latem. W roku 1911 postanowiono schronisko rozebrać, by tych samych materiałów użyć do wzniesienia nowego budynku. Schronisko otwarte w roku 1912, jest tym, które dzisiaj ukazuje się turystom, zbaczającym nieco z drogi do Morskiego Oka. Oczywiście, w ciągu tych 108 lat, nie obyło się bez licznych remontów i modernizacji, które nadały mu dzisiejszy kształt. Mostek dla taterników W latach 30. XX wieku schronisko to w sposób szczególny upodobali sobie taternicy. Istniejący wówczas, niewielki mostek na rzece Białce, pozwalał im wygodnie przechodzić na drugą – czechosłowacką stronę Tatr. Dzięki temu obiekt mógł pełnić rolę bazy wypadowej – idealnej, jeśli miało się w planach pokonywanie ścian i zdobywanie szczytów znajdujących się u naszych południowych sąsiadów. Niestety, przeprawa, którą tak ceniła sobie brać taternicka, została po wojnie zlikwidowana, a granice szczelnie zamknięte. Wizyty niedźwiedzicy Magdy Wśród schroniskowych anegdot, nie może zabraknąć tej o niedźwiedzicy Magdzie, która lubiła przechadzać się obok budynku i częstować prowiantem, pozostawionym przez uciekających w popłochu turystów (zupełnie nieświadomych jej łagodnego charakteru). Sympatyczne misie (bo Magda zabierała na te wycieczki swoje potomstwo), po jakimś czasie zostały jednak schwytane i odesłane do wrocławskiego ZOO. Schroniska w Tatrach Polskich: obiekty w Dolinie Pięciu Stawów Polskich Schronisko Górskie PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich to kolejna z tatrzańskich ikon. Co warto dodać, jest ono najwyżej położonym tego typu obiektem w polskich górach. Te stylowe okienka witają turystów odwiedzających Schronisko Górskie PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. (fot. 8academy) Schronisko w otoczeniu pastwisk Chociaż 1560 m to wysokość spora, teren na którym znajduje się popularna “Piątka”, przez dziesięciolecia pełnił rolę pastwiska, gdzie górale paśli konie, owce, kozy i krowy. Pamiątką tamtych czasów jest niewielki szałas pasterski, który dostrzec można w sąsiedztwie Wielkiego Stawu Polskiego. Podobno pochodzi on z odległego – XVII wieku. Jako jedyna tego typu tatrzańska koleba, został wpisany do rejestru zabytków. Historia schronisk wznoszonych w tej malowniczej dolinie jest nieco krótsza. Pierwsze, zbudowane zostało przez Towarzystwo Tatrzańskie w roku 1876, ale było użytkowane jedynie w cieplejszej części roku. Drugie, wzniesione w 1898 roku, uwzględniało już warunki srogiej, tatrzańskiej zimy, więc mogło oferować swe usługi przez cały rok. Ciekawa architektura i słynna szarlotka Budynek, który obecnie się tu znajduje, jest już piątym wcieleniem schroniska funkcjonującego w otoczeniu pięciu górskich stawów. Został jednak wzniesiony w nieco innym miejscu niż zacni “przodkowie”. Jego spadzisty dach (wyraźnie nawiązujący do stylu zakopiańskiego) oraz kamienne mury tworzą doskonałą kompozycję z tatrzańskim krajobrazem. Obiekt można uznać za dosyć “młody”, gdyż wznoszony był w latach 1948-53. Projekt tej ciekawej budowli powstawał na deskach kreślarskich zespołu architektów dowodzonych przez Annę Górską (o której jeszcze będzie mowa). Bywa, że w menu schronisk znajdziemy tzw. “specjalności zakładu”, które urastają do miana legendy i przyciągają w góry nawet tych, zwykle unikających intensywnego wysiłku. W “Piątce” taki status ma szarlotka, sporządzana od lat według tego samego przepisu. Schroniska w Tatrach Polskich: obiekty na Hali Ornak Innym obiektem wybudowanym według projektu Anny Górskiej, jest Schronisko na Hali Ornak. Spostrzegawczy turysta z pewnością dostrzeże charakterystyczny styl mistrzyni, która nie bała się sięgać po naturalne materiały oraz podobieństwo do obiektu wzniesionego w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Schronisko na Hali Ornak to kolejny z obiektów wzniesionych na bazie projektu Anny Górskiej. (fot. Pixabay) Turyści w krainie górników i hutników W malowniczej Dolinie Kościeliskiej, znajdował się kiedyś spory ośrodek metalurgiczny i z tym faktem związana była obecność wymienionej na wstępie karczmy. Obiekty stricte turystyczne zaczęły pojawiać się później. Pierwszym była altana wzniesiona w roku 1875 przez Towarzystwo Tatrzańskie, nieopodal Lodowego Źródła. Wkrótce podobna konstrukcje stanęły na Polanie Smytniej (1892) oraz nad brzegiem Stawu Smreczyńskiego (1896). Później przyszedł też czas na większe budowle. W roku 1909 Sekcja Narciarska Towarzystwa Tatrzańskiego wydzierżawiła od hrabiego Zamoyskiego duży szałas pasterski, który znajdował się na Polanie Pysznej. Obiekt ten w latach 1910-11 został przebudowany, dzięki czemu mógł stać się pełnoprawnym schroniskiem. Jego historia zakończyła się jednak w roku 1945, gdy został zniszczony podczas potyczki oddziałów niemieckich z partyzantami. Multisportowiec gospodarzem Ciekawostką może być fakt, iż kierownikiem schroniska na Hali Ornak był przez pewien czas legendarny Stanisław Marusarz. Postać nietuzinkowa. Wybitny sportowiec, który cztery razy wystąpił na Igrzyskach Olimpijskich. Wicemistrz świata w skokach narciarskich z 1938 roku, który rywalizował też na trasach zjazdowych. Do tego zapalony turysta wysokogórski i taternik oraz kurier tatrzański i podporucznik Armii Krajowej. * W niniejszym artykule wykorzystano informacje z książki Ryszarda Jakubowskiego i Roberta Szewczyka “Są takie miejsca… Schroniska górskie w Polsce”, Warszawa 2013.
Znajdź schronisko tatrzańskie schroniska schronisko | Tatry Schronisko Górskie PTTK na Polanie Chochołowskiej Największe w Tatrach schronisko górskie położone jest w Dolinie Chochołowskiej na Polanie, skąd biegną dalej liczne ... schronisko | Tatry Schronisko Górskie PTTK Murowaniec Schronisko Górskie PTTK Murowaniec położone w górnej części Doliny Suchej Wody Gąsienicowej (w jej odgałęzieniu, Dolinie Gąsienicowej), ... schronisko | Tatry Schronisko nad Morskim Okiem Schronisko Morskie Oko położone jest nad jednym z najpiękniejszych jezior tatrzańskich – Morskim Okiem, w dolinie Rybiego Potoku, w Tatrach ... schronisko | Tatry Schronisko Górskie w Dolinie Pięciu Stawów Schronisko Górskie w Dolinie Pięciu stawów jest najwyżej położonym schroniskiem w Polsce, na wysokości 1671 m Do ... schronisko | Tatry Schronisko PTTK im. Wincentego Pola w Roztoce Schronisko w Roztoce było drugim polskim schroniskiem, które powstało z inicjatywy Towarzystwa Tatrzańskiego. Budowę ... schronisko | Tatry Schronisko (herbaciarnia) w Dolinie Strążyskiej W Dolinie Strążyskiej nie ma typowego schroniska górskiego, znajduje się tam jednak całkiem spory punkt gastronomiczny – ... schronisko | Tatry Schronisko PTTK na Kalatówkach Schronisko na Kalatówkach, a raczej Hotel Górski PTTK na Kalatówkach (1189m znajduje się na polanie reglowej w Tatrach ... schronisko | Tatry Schronisko PTTK na Hali Kondratowej Schronisko PTTK na Hali Kondratowej leży na wysokości 1333 m i jest najmniejszym schroniskiem w Tatrach. Z okolic schroniska ... schronisko | Tatry Schronisko Górskie PTTK na Hali Ornak Schronisko turystyczne, które znajduje się na Małej Polance Ornaczańskiej w górnej części Doliny Kościeliskiej, w Tatrach ... schronisko | Bukowina Tatrzańska Schronisko Głodówka w Bukowinie Tatrzańskiej znajduje się na południowym stoku Cyrhli na Polanie Głodówka. Ze schroniska rozciąga się widok na 45 kilometrową panoramę Tatr. ... Schroniska w Tatrach polskich. Niezapomniany nocleg w otoczeniu gór Schroniska w Tatrach dają schronienie tym, którzy tego potrzebują. W przypadku załamania pogody, znajdziesz tu schronienie i napijesz się ciepłej herbaty. Jeśli zastanie Cię zmrok, nim zejdziesz ze szlaku, możesz spędzić tu noc. Dawniej wędrowcy szukali azylu w kolibach, altanach, szałasach albo bacówkach. Aktualnie funkcje te pełnią schroniska. Od roku 1873 utrzymywane były przez Towarzystwo Tatrzańskie, później Polskie Towarzystwo Tatrzańskie. Aktualnie na terenie TPN-u jest siedem schronisk turystycznych PTTK i jeden hotel. O każdej porze roku gotowe są przyjąć strudzonych turystów. W budynkach znajdują się stacje i punkty Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Dyżurujący ratownicy dbają o bezpieczeństwo turystów a w razie potrzeby niosą pomoc. Wszystko co powinieneś wiedzieć o tatrzańskich schroniskach Tatrzańskie schroniska oferują nocleg i wyżywienie. Z założenia, są miejscem „schronienia” i dają dach nad głową w razie zmiany pogody, kiedy zastanie Cię zmrok oraz jeśli potrzebujesz odpocząć przed dalszą wędrówką. Dla wielu turystów są bazą wypadową w wyższe partie gór albo celem samym w sobie. Wiele osób chce poczuć klimat schroniska, które tworzą ludzie, atmosfera, ciepła herbata i wesoła muzyka. W większości schronisk, nawet jeśli wszystkie łóżka są zajęte, można nocować na tzw. glebie, czyli na podłodze, na własnej karimacie i w śpiworze. Wyjątkiem jest Schronisko PTTK Murowaniec. Warto o tym pamiętać planując swoje wycieczki. Do których schronisk w Tatrach dotrzesz z dzieckiem? Do niektórych schronisk w Tatrach dotrzesz z dzieckiem. Będzie to ciekawa wycieczka, a w schronisku będziecie mogli się zagrzać, zjeść coś ciepłego i odpocząć. Jednym z nich jest Schronisko Górskie PTTK na Polanie Chochołowskiej. Prowadzi do niego łatwy do pokonania szlak, można nawet wjechać z maluszkiem w wózku. Podobna trasa prowadzi do Schroniska PTTK „Morskie Oko”. Jest to najpopularniejsza baza noclegowa w Tatrach. W górnej części Doliny Kościeliskiej znajduje się Schronisko Górskie PTTK na Hali Ornak. Prowadzący do niego szlak nie jest długi, za to bardzo malowniczy. Do Schroniska PTTK im. Wincentego Pola w Roztoce, idąc z parkingu na Palenicy Białczańskiej dotrzecie w około 50 min. Możecie tu liczyć na miłą atmosferę i domową kuchnie. Jeśli wybierasz się w góry z kilkulatkiem, który kilka wycieczek ma już za sobą, możecie pokusić się o dojście do Schroniska PTTK Murowaniec. Wycieczka będzie dłuższa, bardziej męcząca, ale zawsze możesz wcześniej zarezerwować tam nocleg i dostarczyć więcej atrakcji małemu piechurowi. W polskich Tatrach jest jeszcze Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów, Schronisko (herbaciarnia) w Dolinie Strążyskiej, Schronisko PTTK Kalatówki oraz Schronisko PTTK na Hali Kondratowej. Każde z nich jest warte odwiedzenia, ponieważ tworzą je ciekawi ludzie, którzy podobnie jak Ty, kochają góry. copyright © 2022 Region Tatry - wszelkie prawa zastrzeżone. Przebywając na stronie akceptujesz Politykę prywatności serwisu Region Tatry
Zawsze lubiłam chatki, drewniane domki schowane w górach, wszelkiego rodzaju schronienia dające oferujące przytulny nocleg, ogień w piecyku, a będące w kompletnej dziczy. Mamy takie i u nas, ale przede wszystkim mamy górskie schroniska. Latem zaczęłam myśleć o jakiejś zimowej wędrówce, podczas której można byłoby nocować właśnie w schroniskach i nie brać w ogóle namiotu. Naturalnie przyszły mi do głowy Tatry, gdzie schronisk jest wiele i są one bardzo klimatyczne. Wspomniałam o tym kolegom, okazało się że Andrzej co roku wybiera się na taką wędrówkę w Tatry w grudniu, kiedy jest najmniej ludzi. Postanowiliśmy wybrać się we trójkę: Andrzej, Michał i ja. Powstał plan trasy: pętla z Zakopanego do Zakopanego przez Głodówkę, Morskie Oko, 5-kę, Murowaniec i Halę Kondratową. Zarezerwowaliśmy noclegi, lecz jak się okazało nie było to konieczne - były jeszcze miejsca. Pogoda była świetna, pierwsze trzy dni były słoneczne, śniegu było mało, lawinowa 1-ka - idealnie!Choć do Zakopanego mam z Cieszyna tylko 160 km to dojazd zajął mi cały dzień. Panowie mieli dojechać wczesnym rankiem, natomiast ja zdecydowałam się przenocować w Zakopanem w Schronisku PTSM Szarotka. Byłam jedynym gościem - była niedziela wieczorem. Przeszłam się po Krupówkach, bo nie byłam tam całe wieki, 9 lat. W Tatrach też zresztą bardzo dawno, bardzo się za nimi ranek był tak śliczny, jak to tylko możliwe. Skład wycieczki powoli się skompletował i ruszyliśmy w kierunku piętrzących się na południu gór. Alpenglow musnął szczyty, słońce powoli pięło się po błękitnym i miasto zniknęły za nami. Weszliśmy na zielony szlak na Nosal. Podejście było dość strome, ale nie bardzo długie. Niebawem ujrzeliśmy pierwsze widoki, a potem znaleźliśmy się na szczycie. Tu dogonił nas pierwszy turysta, ale nie miało ich być ruszyliśmy szlakiem żółtym do Doliny Olczystej. Zachwyciła nas stara bacówka, zajrzeliśmy też do źródła. Jest to wywierzysko, miejsce gdzie wypływa z wapiennych skał strumień. Dalej wybraliśmy zielony szlak w kierunku Kopieńca Wielkiego. Padła propozycja wejścia na szczyt, ale ją z lenistwa odrzuciłam :-PPolana pod Kopieńcem usiana była bacówkami, a na śniegu wyrastała szczecina skrzącego się szronu. Lodowe płatki miały kształt liści aż do skrzyżowania z czerwonym szlakiem, który wychodzi z Cyrli. Był to ten sam szlak, którym szłam po raz pierwszy w Tatry plecakiem 11 lat temu. Przypomniało mi się jak byłam wtedy onieśmielona i podekscytowana. Wtedy był chyba sierpień, las był mokry i mroczny. Teraz było jasno od śniegu, las krył się pod Równi Waksmundzkiej otwarł się wspaniały i niezapomniany widok na podmokłą polanę i Małą oraz Wielką Koszystą. Tutaj skręciliśmy na północny wschód, chcąc załapać się na zachód słońca na Gęsiej Szyi. Najlepszy widok - na Tatry Bialskie - był jednak teraz przed nami. Gnane wiatrem chmurki wypychane do góry przez wysokie szczyty wyginały się malowniczo, tworząc cieniste wstęgi, podczas gdy bielejące granie były skąpane w blasku niskiego słońca. Długo wpatrywaliśmy się w nie, wynurzające się z Gęsiej Szyi nie było już tak świetliście. Słońce już zaszło za górami i ledwo tliło się coś purpurowego za granią Tatr Wysokich. Z drugiej strony zaróżowiła się Babia Góra, wynurzająca się ze smogu. Najładniej wyglądał Kasprowy Wierch, nad nim też prześlizgiwały się lekkie na Polanę Rusinową było okropnie strome. Musiałam ściągnąć mocniej stabilizatory na kolanach i skrócić kije, bo zaczęły mnie niepokojąco boleć kolana. Nie przepadam za stromymi tatrzańskimi szlakami właśnie z tego powodu. Zimą jest jednak trochę lepiej, bo śnieg amortyzuje ZHP Głodówka jest nieco oddalone od głównych szlaków tatrzańskich, musieliśmy do niego podejść asfaltem. Było już zupełnie ciemno, w drodze na Łysą Polanę wyjęliśmy czołówki. Jakaś miła pani zatrzymała samochód i podwiozła nas kilkaset metrów - zawsze coś!Zwaliliśmy się do pokoju, odetchnęliśmy, po czym poszliśmy do kuchni, która się znajduje w osobnym budynku. Okazało się, że żeby zyskać dostęp do urządzeń na prąd trzeba wrzucić 2 zł do automatu - jedna 5 minut, w ciągu których prąd po takim zabiegu jest włączony nie wystarczyłoby do ugotowania wody dla trzech osób. Przynieśliśmy gorącą wodę z łazienki, co przyspieszyło operację :-)Kiedy wyszliśmy, zauważyliśmy cudowny wieniec wokół jasnego księżyca. Zwykle widoczne są tylko kolory brązowy i niebieskawy, natomiast tym razem widać było wszystkie barwy rana było chyba trochę chmur czy mgieł, ale kiedy wyszliśmy niebo było lazurowe, słonce świeciło i zachęcało do wędrówki. Klepnęliśmy asfalt żwawo, pokonaliśmy niebieski szlak do Polany Rusinowej ponownie i zatrzymaliśmy się zrobić zdjęcia i nakręcić filmik. Na tablicy informacyjnej TPN opowiadał o "kulturowym wypasie", czyli hodowli owiec tak jak dawniej, w celu zachowania dawnego charakteru tej okolicy, z czasów kiedy górale użytkowali w ten sposób górskie polany, wcześniej w tym celu karczując las. My też uważaliśmy to miejsce za "kulturowy wypas", wycieczka była doskonała!Zdecydowaliśmy się na wariant jak najbardziej górski, a jak najmniej asfaltowy. Najpierw przeszliśmy kawałek niebieskiego szlaku, potem czarny łącznik, który doprowadził nas znów do czerwonego szlaku i w końcu asfaltu do Morskiego Oka. Właśnie w tym miejscu, w którym dotarliśmy na asfalt na moim hikerskim liczniku stuknęło 32 000 przebytych pieszo kilometrów. Na pniu wypatrzyliśmy orzechówkę, ptaka lubiącego chłodniejsze rejony, czasem przelotnie przebywającego w stadach także niżej, ale preferującego iglaste lasy na Wodogrzmoty Mickiewicza, malownicze kaskady potoku, spływającego Doliną Roztoki, z położonej wyżej lodowcowej Doliny Pięciu Stawów Polskich, tzw. dolinie zawieszonej, w której długo stacjonował lodowiec i uformował kończącą ją półkę i grzbiet moreny. Wodospady nie są może szczególnie wysokie, zwłaszcza jeśli porównaliśmy je z tym, co widzieliśmy na innych szlakach, ale bardzo końcowej stacji dorożek konnych otwarł się widok na Mięguszowieckie Szczyty i iglicę Zadniego Mnicha, którą nie znając się specjalnie na tatrzańskich szczytach wzięłam początkowo za Mnicha, który był bardziej restauracja z lat chyba 70-tych teraz wydaje się całkiem ciekawym obiektem architektonicznym. Ten jednak obiekt, na który czekaliśmy najbardziej to Schronisko nad Morskim Okiem. Mieliśmy tam też zarezerwowany nocleg, a pani zawiadująca całym interesem dała nam łóżka w najlepszym pokoju z balkonem. Wyszliśmy na ten balkon podziwiać zachód słońca. Nie mogło być lepiej! Wieczór spędziliśmy w głównej sali, bardzo gwarnej, bo odbywał się właśnie jakiś zlot PZA. Wielu wspinaczy wisiało w skałach i powoli z nich spełzało do schroniska. W ciemności błyskały światełka czołówek. Każdy kto przychodził zamawiał zaraz obfity posiłek. My też jedliśmy, u mnie na talerzu pojawiła się najpierw kwaśnica z żeberkiem, a następnie placki ziemniaczane, ale placki te były głębokim rozczarowaniem, bo nie usmażono ich na świeżo, tylko odgrzano zamrożone, prze co były suche i przywitał nas taki widok. Wychodząc zrobiłam jeszcze zdjęcie starego schroniska. MOKO to najstarsze schronisko w polskich Tatrach, zbudowane w 1874 roku. Wcześniej istniało jeszcze inne, a pierwszy schron był wzmiankowany jeszcze w 1823. Krążyły pogłoski o zmianie pogody, ale prognozy pogody nic takiego nie wskazywały, niebo też nie. Pogoda miała się zepsuć dopiero następnego dnia, więc postanowiliśmy skorzystać z idealnych warunków i do 5-ki dotrzeć przez Szpiglasową Przełęcz, zdobywając przy okazji Szpiglasowy Wierch. Tylko Andrzej miał raki, ja i Michał raczki, więc nie można powiedzieć żeby to był najmądrzejszy pomysł i w żadnym wypadku go nie polecam, jednak warunki naprawdę były dobre - mało śniegu i nadal lawinowa 1-ka. Szlak był przedeptany, szło się doskonale. Było tylko jedno wąskie przejście, gdzie trzeba było odwrócić się twarzą do chmury spowijały grzbiety i wydawało się, że nie będzie widoków. W tej aurze zwrócił moją uwagę niemądrze ustawiony przez kogoś na pamiątkę kopczyk. Postanowiłam go natychmiast zlikwidować, bo sugerował niewłaściwą drogę w miejscu, w którym szlak gwałtownie zakręcał w przeciwną stronę. Likwiduję zresztą zawsze wszelkie kopczyki stawiane w widokowych miejscach. Kopczyki w górach stawiane są jako dodatkowa nawigacja i mają wskazywać drogę w warunkach złej widoczności. Stawianie ich na pamiątkę, tak jak niektórzy dawniej ryli nożami swoje imiona na drzewach czy ławkach jest niewłaściwe, potępiane także w jednej z zasad Leave No Trace, która mówi żeby nie stawiać w naturze niepotrzebnych wyszliśmy ponad chmury i z ich kłębów wyłoniły się przyprószone śniegiem przełęczą czekał nad jeszcze trawers po wystających trawach, a także zaskoczona wejść na szczyt dobrze wydeptaną ścieżką. Była dość stroma, a ja się nigdy w takich miejscach nie czuję komfortowo, więc szłam bardzo ostrożnie. Największym problemem są moje kolana, które nie znoszą długich kroków i tego typu zejść. Warto było przejść ten kawałeczek, bo ze szczytu (2172 m był cudowny widok na polską, a także słowacką część Tatr. Byłam tam też podczas wspomnianej już pierwszej schroniskowej wędrówki po Tatrach 11 lat temu i pamiętałam, że to jeden z najlepszych punktów widokowych tych strome i nużące zejście do Doliny 5 Stawów nie było tym, czego bym wyczekiwała. Wyglądało na to, że zejście jest wykonalne. Trzy osoby właśnie przyszły z tego kierunku. Łańcuchy nie były przysypane śniegiem, więc można było się po nich spuścić. Oczywiście zajęło to dużo czasu, zwłaszcza mnie, bo będąc niskiego wzrostu nie wszędzie sięgam. Później przez jakiś czas było płasko, ale w końcu szlak przeszedł w nieprzyjemny trawers i trawy. Zeszliśmy niestandardową trasą - Andrzej zrobił ślady, którymi dobrze się szło. Śnieg się wcale nie osuwał, nie sposób było pojechać. Przekonałam się jednak o tym dopiero wtedy, kiedy już zjechać chciałam, na tyłku, ale śnieg był tak oporny, że nie było to możliwe. Światło wieczoru wpadło na chwilę do się, kiedy byliśmy już blisko schroniska. Szlak był tu zupełnie przedeptany. W środku miło i ciepło. Dostaliśmy ciasną 4-kę, w której już ktoś był. Nasz sąsiad wybierał się nazajutrz na Rysy i z powrotem do 5-ki, co było zupełnie szalone. Siedzieliśmy cały wieczór na sali, pod ścianą, mając widok na pozostałych, nielicznych, gości schroniska. Dwie osoby jeszcze doszły po ciemku z Doliny Roztoki. Wszyscy się zmęczyliśmy, ale ja najbardziej. Na następny dzień planowaliśmy wersję dolinną, naokoło do razem było szaro, z przerwami padał dość gęsty śnieg. Pogoda zdecydowanie dolinna. Udaliśmy się zatem w dół Doliną Roztoki. Szło się dobrze, w lesie nie było wiatru, szumiał górski do asfaltu zaraz z niego skręciliśmy na znany nam już fragment czerwonego szlaku na Rówień Waksmundzką. Pokonywany w odwrotnym kierunku wyglądał widzieliśmy po drodze żadnej zwierzyny. Nic dziwnego, zima i jeszcze padający śnieg. Niedźwiedzie i świstaki pogrążone we śnie zimowym, nawet ptaki nie były aktywne. Zauważyliśmy tylko nory jakichś gryzoni, ze śladami obróbki Równi tym razem poszliśmy szlakiem zielonym. W czasie kiedy jest bardzo dużo śniegu bywa tam zagrożenie lawinowe, lecz nie tym razem. Widzieliśmy przed sobą świeże ślady jednej osoby. Byliśmy bardzo zadowoleni z tego, że prawie nikogo nie spotykamy. Powoli zaczęło się ściemniać, wyjęliśmy czołówki. Trzeba też było założyć raczki, bo strome fragmenty trawersu były bardzo śliskie. W raczkach szło się szybciej. Schronisko wyłoniło się z ciemnego lasu dość niespodziewanie, wyglądało jak wielki średniowieczny zamek z basztą. W środku gwar, ciepło, sporo ludzi. Umieszczono nas w 12-osobowym pokoju, w którym wydawało się, że będziemy sami, ale kiedy wróciliśmy po kolacji było nas już 11 osób. Niektórzy byli już kompletnie nieprzytomni, po pokoju krążyły butelki. Sam pokój też był nieładny, niedawno odremontowano schronisko, ale wewnątrz wygląda teraz jak jakiś bezduszny hostel. Pokoje pomalowano na szaro. Na sali było jednak miło. I jedzenie było znakomite, mój bigos w każdym razie to już śniadanie!Pogoda jeszcze bardziej się popsuła, śnieg sypał i wiało. Nie wybieraliśmy się jednak ani wysoko, ani daleko. Gdyby warunki były bardziej sprzyjające poszlibyśmy do Schroniska na Hali Kondratowej grzbietem, ale w takiej sytuacji zeszliśmy do Kuźnic żółtym szlakiem przez Dolinę Jaworzynki, po czym podeszliśmy schronisko było cudowne. Wyobraźcie sobie, że nigdy w nim nie byłam. Miało urok dawnego schroniska, wszystko było w nim stare, włącznie z przepiękną boazerią. Tłumów nie było, mieliśmy gdzie usiąść, a że było jeszcze bardzo wcześnie zasiedliśmy do gry w karty. Graliśmy w tysiąca. Raczej w minus tysiąca, bo karta nie szła i ciągle ktoś przegrywał. Ale i tak się dobrze bawiliśmy. Później była degustacja potraw, tutaj bigos był również bardzo smaczny, choć ten z Murowańca chyba jednak odrobinę lepszy. Większość prowiantu zabraliśmy ze sobą i tylko obiady kupowaliśmy w schroniskach. Ściemniło się, schronisko opustoszało. Oprócz nas były tylko cztery osoby. Choć nie zarezerwowaliśmy noclegu nie było problemu, łóżka jeszcze były. Późnym wieczorem - był piątek - dotarła jeszcze jedna para. W międzyczasie rozwinęła się niezła śnieżyca, a obsługa schroniska co chwilę wychodziła odśnieżać. To było spełnienie mojego marzenia o grzaniu się w przytulnym schronisku - tam taka zawierucha, a tu tak cieplutko i wyszedł rano bardzo wcześnie, a my z Michałem o 9, tak żeby spokojnie zdążyć na pociągi i autobusy. Pogoda się odmieniła, chmury już unosiły. Leżała gruba warstwa świeżego śniegu, ale już przedeptana przez pierwszych turystów zmierzających w kierunku Giewontu. Ruszyliśmy w dół tą samą drogą, tym razem wybierając wariant przez Michała odjeżdżał wcześniej, miałam jeszcze czas się powłóczyć. Postanowiłam przejść się na Antałówkę i obejrzeć widok stamtąd - był świetny. Na tym zakończyłam wędrówkę i wróciłam na z wędrówki:
13 lip 15 14:34 W polskich Tatrach działa obecnie osiem schronisk górskich. Niektóre z nich, jak Morskie Oko czy Murowaniec, są tłumnie oblegane i stanowią swoistą atrakcję; inne pozostają nieco w cieniu, choć uważane są często za znacznie bardziej klimatyczne. Przedstawiamy historię i opisy tatrzańskich schronisk. Schroniska górskie oferują oczywiście noclegi i wyżywienie; w zamierzeniu są miejscem "schronienia" przed złymi warunkami pogodowymi, nastaniem nocy czy przystankiem na posiłek i uzupełnienie zapasów. Dla wielu turystów i wędrowców są jednak także celem, gdyż schronisko to ludzie, atmosfera, wspaniałe momenty, muzyka, ciepła herbata i pachnąca szarlotka. Schroniska w Tatrach mają wszystko w swojej ofercie, a każde z nich zdołało sobie zaskarbić szerokie grono sympatyków, którzy kilka lub kilkanaście razy w roku odwiedzają "swoje miejsce w Tatrach". Przedstawiamy tatrzańskie schroniska z opisami, ich historią, ciekawostkami oraz szlakami prowadzącymi z i do tych schronisk. 1/1 Schronisko PTTK „Murowaniec” Agencja BE&W Schronisko położone na Hali Gąsienicowej, w Dolinie Suchej Wody, na wysokości ok. 1500 m Duży, kamienny budynek został wzniesiony w latach 1921–25 przez Warszawski Oddział PTT. W latach 1950–51 znacznie rozbudowane. W roku 1963 w wyniku pożaru spłonął fragment budynku – odremontowany rok później bez trzeciego piętra. Przy schronisku znajduje się ważny węzeł szlaków rozchodzących się tu gwiaździście w kierunku Doliny Jaworzynki i Skupniów Upłazu, Doliny Suchej Wody (do Brzezin), na Waksmundzką Rówień, przełęcz Krzyżne, a także w górne piętra Doliny Gąsienicowej. Data utworzenia: 13 lipca 2015 14:34 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj.
od schroniska do schroniska tatry